Po co tak daleko? Po to by przywozić Wam, Gościom Restauracji Insomnia smaki świata zgodne z lubelskim DNA.
Na Sri Lance odkryłam, że przyjemność podróżowania to nie odhaczanie kolejnych miejsc z listy a przeżywanie danych nam chwil i pielęgnowanie ich w sercu. W tym tkwi cała kwintesencja. Uderza nas zapach kurzu herbacianego, bezkresna zieleń która uspokaja i rytmiczna muzyka, szum wodospadu wprowadzające w niemal mistyczne uczucie jakim jest doświadczenie spełniającego się marzenia. Widok plantacji herbacianej zapiera dech w piersiach a powietrze sprawia, że chce się nim zaciągać bez końca i dziękować tym co stworzyli tak piękne miejsca. To pierwsze wrażenia na plantacji Blue Filds Tea Gardens. Wyspa Cejlon słynie na cały świat z doskonałej czarnej herbaty, jednak w lokalnych sklepach ze świecą szukać gatunków premium. Lankijska ludność jest biedna, pija herbatę dust- najdrobniejszą, natomiast w hotelach raczy się gości ekspresówkami Dilmah (dust). Jakościowy susz herbaciany kupicie na plantacjach za okrągłe sumy.
Przy plantacji w herbaciarni skusiliśmy się na wypicie wszystkich pozycji z karty ( dust, dust z mlekiem, BOP, BOPF, OP, Pekoe, Silver Tips, Golden Tips). Byliśmy zszokowani bezceremonialnym podaniem herbaty. By uratować napar zabraliśmy się do przestrzegania czasu parzenia ( podczas oczekiwania zrobiłam krótką lekcję wprowadzającą współtestującym) i oddzielenia naparu od liści. Jedynie dust się przeparzył i był niepijalny.
Po zapoznaniu się ze smakiem poszliśmy zwiedzać fabrykę gdzie oglądamy procesy jakim poddawane są liście camelia sinesis - fermentowanie, suszenie, rozdrabnianie. Jak na fabrykę wyjątkowo tu czysto (w porównaniu do fabryki Liptona), co wzbudziło mój podziw a z drugiej strony podejrzenia czy to aby nie miejsce pokazowe. W fabryce jest totalny zakaz robienia zdjęć i filmów, dla Was zaryzykowałam i nagrałam live'a. Pola herbaciane uwiodły nas bez opamiętania.
Każdy z nas ma w głowie cudowny obraz Cejlonu, czy tak jest na prawdę? To był ten moment, który głęboko zapada w serce. Spotkanie z kobietami zbierającymi herbatę. Gdy tylko je zobaczyłam poczułam ogromne szczęście, chwilę obcowałyśmy bez słów patrząc sobie głęboko w oczy i uśmiechając się wzajemnie. Przesypując liście z rąk do rąk poczułam szorstkie dłonie jak u mojej babci, zobaczyłam czarny skórzany fartuch chroniący jej nogi przed ukłuciami krzewów i twarz zniszczoną słońcem. Jej drobna głowa utrzymywała worek pełen liści. Oficjalnie Panie pracują 8 h dziennie za 2-4 dolary w słońcu i deszczu. Nieoficjalnie Łukasz znalazł w krzakach chłopaka ukrywającego się przed pracą. Mając tak niewiele ta kobieta miała tyle pozytywnej energii, że podzieliła się swoją siłą ze mną i nie chciało mi się stamtąd wracać. Chciałabym tam spędzić jeszcze kilka godzin.

2017 09 11 herbata2

2017 09 11 herbata3

2017 09 11 herbata1